Nowe media w edukacji





Aktualność myśli Janusza Korczaka.
"Nie zapominaj, że uwielbiam wszelkiego rodzaju eksperymenty. To po prostu mój sposób na życie, więc przymknij na to oczy." - Janusz Korczak
O dorobku myśli Janusza Korczaka chciałbym się zastanowić w kontekście rozwijania twórczości u dziecka, młodszego, starszego, dziecka-ucznia. Kształtowanie zdolności twórczego rozwiązywania problemów powinno być priorytetem i dotyczyć wszystkich szkolnych przedmiotów, obowiązkowych i nadobowiązkowych. Sztywny gorset szkolnych planów, standardów, celów i raportów powinien być tylko dodatkiem. Żeby nie było to tylko moje chcenie czy majaczenie podeprę się autorytetem, na przykład Januszem Korczakiem. Słynny pandoktor pisał w latach dwudziestych XX wieku w piśmie „Szkoła Specjalna”(1): „Dziecku potrzebny ruch, powietrze, światło – zgoda, ale i coś jeszcze. Spojrzenie w przestrzeń, poczucie wolności – otwarte okno. [...] ambicją wychowawcy być musi osiągać najpomyślniejsze wyniki drogą najmniejszych pogwałceń praw człowieka”.
   Współczesna szkoła stara się zapewnić, niekiedy z powodzeniem, atmosferę wolności, nieskrępowanego dochodzenia do prawdy. Odbywa się to raczej nie na zwykłych lekcjach, ale na różnego rodzaju kółkach przedmiotowych, świetlicach, naukowych obozach dla młodzieży czy poprzez zakładanie klubów. Szkoła jest czy być powinna aktywnym moderatorem takich działań. Temat rozwijania twórczości jest bardzo szeroki, opiera się o fachowe analizy metodyków danych przedmiotów a ostatnio w modzie są ujęcia interdyscyplinarne. Nauczyciel w takim procesie nie powinien przeszkadzać, narzucać swoich koncepcji, przeciwnie zachęcać do własnych przemyśleń a nawet nie przeszkadzać w popełnianiu błędów. Doktor Janusz pisze bowiem(2): „Pozwól dzieciom błądzić i radośnie dążyć do poprawy”. W innej pracy dodaje:(3) „Nie zabiegajmy o to, by każdy czyn uprzedzić, w każdym zawahaniu się natychmiast drogę wskazać, przy każdym pochyleniu biec z pomocą. Pamiętajmy, że w momencie silnych zmagań może nas zabraknąć”.
    Dziecko wpadnie na coś co jest dla nas oczywiste, wpadnie po dłuższym czasie. Ale również może błyskotliwie zauważyć coś czego my starsi nie zauważymy nigdy. My myślimy "po staremu" (czasami) a dziecko jest inkubatorem innowacyjności(modne ostatnio słowa).
   Szkoła oprócz ekierek, menzurek i historycznych map powinna kreować atmosferę, że fajnie jest się uczyć, wiedzieć, rozwiązywać problemy. A więc nauka poprzez zabawę a więc i odpowiedni dobór środków dydaktycznych. Nowoczesnych, kolorowych, medialnych. Słuszne wydaję się organizowanie zajęć które łączą gimnastykę umysłu z gimnastyką ciała. Im więcej centrów dla dzieci, gdzie tak naprawdę to dzieci kształtują sposób w jaki spędzają swój czas tym w przyszłości więcej jednostek otwartych na świat, zaradnych, mających swoje zdanie. Doktor Korczak pisze(4) „Najmniejsza [...] ilość kar tam, gdzie w fizycznie i moralnie zdrowym społeczeństwie dziecko ma pomyślne warunki bytu i rozwoju, gdzie teren daje szerokie łożysko dla energii, inicjatywy i twórczości, gdzie dziecko zabezpieczone jest w prawie do ruchu, posiłku, ciepła, pracy, badania, rozrywki, okrzyku radości”.
   Dziecko kiedy pracuje nad rozwiązaniem jakiegoś problemu, pracuje dodajmy z entuzjazmem, bo chce taki problem rozwiązać, rozumie go lepiej niż gdyby tylko był zmuszony do jego "wykucia". Tę oczywistą rzecz ładnie wyłożył pandoktor w słowach(5) "Nie takie ważne, żeby człowiek dużo wiedział, ale żeby dobrze wiedział, nie żeby umiał na pamięć, a żeby rozumiał, nie żeby go wszystko troszkę obchodziło, a żeby go coś naprawdę zajmowało."

   Czy naprawdę starania pedagogów idą w stronę odpowiadania na potrzeby dziecka w zakresie poruszonych wyżej problemów odpowiedzią jest zadowolenie dziecka po takich bojach z problemami i z samym sobą. Zadowolenie wyrażone w uśmiechu: "Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat." - słowa Starego Doktora(6).

1,2,3,4 - http://2012korczak.pl/node/75
5,6 - http://pl.wikiquote.org/wiki/Janusz_Korczak
 motto zaczerpnąłem z katalogu rad pod nazwą Prośba dziecka autorstwa Janusza Korczaka


"Slajdownia" - uwaga, można utonąć.. hurtownia z prezentacjami.. warto założyć konto na www.slideshare.net



Panta Rei... Pierwsze moje skojarzenie po obejrzeniu filmu z kanału terazedukacja na YouTube




Po co informatykowi matematyka?

Poniższy tekst powstał w związku z VI edycją OIG


   To co właśnie zaczęliście czytać Drodzy Sympatycy OIG to zbiór moich refleksji na temat związków matematyki z informatyką. Jako matematyk zaprezentuję punkt widzenia może nie do końca obiektywny ale mam nadzieję rzeczowy. Jako cel tego felietonu przyjąłem sobie zachęcić młodych adeptów sztuki programowania do szerszego spojrzenia na to co w szkole i nie tylko w szkole rozumiemy mówiąc: „interesuję się informatyką” czy „moje hobby to komputery”. Profesor Dijkstra, znany wam zapewne dzięki algorytmowi znajdowania najkrótszych ścieżek w grafie, powiedział kiedyś, że „Informatyka ma tyle samo wspólnego z komputerami, co astronomia ma z teleskopami.” Za tymi słowami stoi jego ogromna wiedza informatyka-teoretyka. Mówi on nam po prostu że obcujemy z dziedziną wiedzy ważną i poważną. Analizując dowód jego słynnego algorytmu grafowego myślę sobie że to już jest jednak matematyka.


    Jasne jest że żeby złożyć komputer z kilku części, skonfigurować sprzęt, zainstalować oprogramowanie, włączyć ulubioną grę czy wejść i zaistnieć na portalach społecznościowych wielkiej matematycznej wiedzy nie trzeba. I tak naprawdę pytanie po co uczyć się matematyki zadawane nie przez osoby które wiążą swoją przyszłość z dziedzinami ogólnie powiedzmy humanistycznymi ale przez osoby które wiążą swoją nadzieję na pracę przy komputerach ciągle powraca. No to warto się jej uczyć czy nie? It depends! - jak to mówi część świata objęta wpływami języka angielskiego. Twardej matematyki, przez co rozumiem jej część, której nie opanujemy w miesiąc tylko raczej perspektywa kilku lat studiów pod okiem uznanych fachowców, trzeba by się nauczyć jeśli myślimy o tej części informatyki która ma do czynienia z teorią procesów, robotyką, projektowaniem systemów lub elektroniką. Wiele osób po studiach które pracują przy komputerach dumnie twierdzą że do wykonywania swojej pracy potrzebują wiedzy matematycznej z gimnazjum a ostatnią całkę to już nie pamiętają kiedy liczyli. Pytanie na ile to co robią jest innowacyjne(modne ostatnio słowo) i twórcze.

    Matematyki w informatyce jest mnóstwo i nie moim celem tutaj jest pisać Wam litanię zagadnień. Myślę, że jeśli uczymy się czegokolwiek z domeny wiedzy ścisłej czy technicznej ważne jest aby dobrze rozumieć to czego się uczymy. Uczymy się = Rozumiemy. Zawody drużynowe, które wymaga podejścia interdyscyplinarnego wymuszają to „dobre rozumienie”. I tu się pojawia matematyka, która porządkuje nasze dobre pomysły, odrzuca w procesie logicznego rozumowania pomysły złe. Podeprę się tu autorytetem Alberta Einsteina które może trafnie(nie daj Boże) powiedział: „Gdyby ludzie rozmawiali tylko o tym, co rozumieją nad światem zapadłaby wielka cisza”.

    W matematyce jest dużo też sztuki dla sztuki, dużo abstrakcji która osiąga nieosiągalne poziomy nie tylko dla zwykłych zjadaczy chleba ale również samych matematyków ale to już inna bajka. Natomiast wiele jej krain jest do zdobycia, nie dla samej satysfakcji choć to ważna motywacja ale dla skuteczności działań czy to w życiu żeby nas kasa w sklepie nie oszukała czy to na zawodach szkolnych żeby problemy rozwiązywać sprawniej, szybciej, pewniej.

    Na końcu może powiem o aspekcie finansowym. Matematycy są na rynku towarem poszukiwanym. Proszę sobie na przykład poszukać i poczytać w internecie o tajemniczych aktuariuszach których w Polsce jest około 200. Zahaczamy tu trochę o statystykę ubezpieczeniową gdzie również ważne są talenty związane z programowaniem albowiem nie ma tak dobrze że za człowieka wszystko zrobi komputer. Taki aktuariusz to w ogóle człowiek orkiestra. Interesującym przykładem gdzie matematycy i informatycy idą w parze a nie łeb w łeb jest utworzenie niedawno na jednym z uniwersytetów w Polsce kierunku o specjalności kryptologia – nauka o szyfrach. Program tych studiów oprócz przedmiotów typowo informatycznych kładzie duży nacisk na teorię liczb. Ta gałąź matematyki jest bowiem mocno eksploatowana przy konstruowaniu zabezpieczeń transmisji danych pod kątem zagrożeń w cyberprzestrzeni których jak wiemy nie brakuje. Istnieje więc potrzeba szkolenia specjalistów z tego zakresu, wynikająca chociażby z polityki integracyjnej z Unią Europejską. W kontekście rozważań o szyfrach warto tu też przypomnieć Enigmę i sukcesy polskich kryptologów przed wojną .

   Reasumując: „po co matematyka?” - niech zabierze głos(z zaświatów) Hugo Steinhaus: „Kraj bez matematyki nie wytrzyma współzawodnictwa z tymi, którzy uprawiają matematykę”.

 

Np .. webcasting!


Webcasting = aplikacja + trener + uczestnicy + materiały



 


Moje sprawozdanie z lektury książki Jadwigi Wasiukiewicz - "Pedagogika waldorfska w praktyce".



        Książka pani J. Wasiukiewicz traktuje o interesującej koncepcji nauczania i wychowania zawartej w dziełach Rudolfa Steinera obecnie znaną jako pedagogika waldorfska lub steinerowska. Książka ta została napisana w oparciu o doświadczenia autorki która obserwowała ale i brała czynny udział przez wiele lat w różnych placówkach realizujących pomysły Steinera w różnych miejscach w Europie.
 Książka podzielona jest na dziesięć rozdziałów. Omówię pokrótce niektóre z nich. Pierwszy omawia życie Rudolfa Steinera i jego antropozofię. Autorka przytacza definicję z pism Steinera za Jerzym Prokopiukiem: Przez antropozofię rozumiem naukowe badanie świata duchowego, które przekracza jednostronność zarówno czystego przyrodoznawstwa, jak i zwykłej mistyki, i które – zanim podejmie próbę wniknięcia w świat ponadzmysłowy – w poznającej duszy rozwija najpierw nieznane jeszcze zwykłej świadomości i zwykłej nauce siły, jakie wniknięcie takie umożliwiają. W antropozofii kluczowe jest poznanie świata duchowego wsparte na indywidualnym doświadczeniu. Prowadzi to do całościowej przemiany człowieka. Korzenie tej filozofii sięgają tradycji chrześcijańskich ale również gnozy oraz buddyzmu. Pedagogika budowana na założeniach antropozoficznych za główny cel wychowania stawia sobie rozwój indywidualny jednostki i wychowanie do wolności(autorka używa tutaj terminu Erziehung zur Freiheit). Drugi rozdział to ciąg dalszy prezentacji myśli Steinera opisujących rozwój człowieka, fazy tego rozwoju. Człowiek rodzi się na nowo(w sensie wzbogaca siebie o kolejne elementy duchowe) przez narodziny ciała: fizycznego, eterycznego, astralnego w zależności od osiągania odpowiedniego wieku czy dojrzałości np. szkolnej, płciowej. Z chwilą osiągnięcia 21 roku życia następują narodziny tzw ciała „Ja”.
  Najważniejszy rozdział książki, trzeci, opowiada o specyfice szkół waldorfskich, o praktycznej realizacji założeń Steinera. O tym jak przełożyć koncepcje filozoficzne na praktykę pedagogiczną. Krótko i trafnie ujmuje to motto książki, słowa Rudolfa Steinera: „Wychowanie nie tworzy człowieka, ale pozwala mu tworzyć samego siebie”. Nacisk położony jest więc na indywidualny rozwój dziecka, na wspieranie, nie wymuszanie. Stąd np. brak typowych ocen w szkole a na ich miejsce wprowadzono oceny opisowe które mówią co uczeń umie a co można poprawić. W rozdziale tym ponadto podkreślono brak prymatu rozwoju intelektualnego nad duchowym czy w sferze artystycznej. Przekłada się to na takie ułożenie planu zajęć w którym ważne miejsce zajmują zajęcia „praktyczno-techniczne” gdzie ważny dla dziecka jest kontakt z materiałem, tworzywem. Wszystkie zajęcia stanowią pewną całość, program zajęć nie jest zbiorem poszczególnych przedmiotów jak w zwykłej szkole. Trzeci rozdział to również omówienie jednego z najważniejszych terminów w nauczaniu w szkołach steinerowskich – rytmu. Rytm rozpatrywany nie jako miarowe, monotonne odmierzanie jakiejś wielkości lecz rytm naturalny, biologiczny ale również rytm świąt religijnych, pór roku, rytm wyrażony gestem, śpiewem, oddechem. Z tym wszechobecnym rytmem, jakimś pulsem świata jest związany kolejny wynalazek szkoły waldorfskiej, mianowicie eurytmia. Jadwiga Wasiukiewicz definiuje eurytmię jako „rodzaj sztuki tanecznej które szkoli ciało ludzkie zarówno dla ekspresji, jak i dla przyjmowania wrażeń”. Eurytmia jest umieszczana w programie jako przedmiot. Autorka pisze dalej: „Zadaniem tego przedmiotu, oprócz ćwiczeń usprawniających płynność i delikatność ruchu, jest możliwość poznania własnego ciała, lepsze i pełniejsze wypowiadanie się przez ruch, gest, mimikę, doskonalenie orientacji przestrzennej – słowem „uduchowienie kultury fizycznej”.
  Kolejne rozdziały książki stanowią omówienie programu nauczania wraz z rozkładem godzin dla wszystkich przedmiotów i klas oraz prezentacje scenariuszy zajęć do poszczególnych przedmiotów.

     W rozdziale dziewiątym autorka podejmuje temat jakimi cechami powinien się odznaczać nauczyciel który by chciał podjąć pracę placówce steinerowskiej. Podaje za Steinerem ogólne, czasami humorystyczne, wskazówki typu: „Ostrz swoje poczucie odpowiedzialności w dziedzinie duszy” czy „Nauczycielowi nie wolno stać się kimś zaśniedziałym i zasuszonym”. Przytacza opracowanie Ch. Lindeberga który postuluje m.in. aby nauczyciel waldorfski „miał motywację do samokształcenia”, „był zawsze nauczycielem z inicjatywą, nie wolno mu intelektualnie skapcanieć”, „obok naukowej znajomości przedmiotu umiał też przekazać, komponować i plastycznie formułować wiedzę”. Za tym ostatnim pedagogiem podaje listę miejsc w Europie które kształcą pedagogów do pracy w tych szkołach. Autorka wymienia jedną placówkę w Polsce, trwające 3 lata studium podyplomowe w Warszawie które kształci nauczycieli waldorfskich.

W ostatnim rozdziale który stanowi podsumowanie autorka dzieli się z czytelnikiem swoimi refleksjami i ocenami. Jest ona zwolenniczką tego typu szkół. Wskazuje również na pewne słabości jak np. utrudnienia absolwentów tych szkół w podchodzeniu do egzaminów zewnętrznych czy państwowych z powodu różnic programowych na niekorzyść szkół steinerowskich.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz